Restauracja pod specjalnym nadzorem ,,Czarny Kruk’’ we Lwówku Śl.

Pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku na Placu Wolności we Lwówku Śląskim połowę terenu przed ratuszem zabrano na budowę bloku. Wielką tajemnicą wojskową było, że ów blok budowany był dla osób funkcyjnych we Lwówku Śl. W planach widniał trzypiętrowy budynek, który dla niepoznaki na parterze posiadał lokale użytkowe.

Gdy budowę już ukończono budynek został przekazany Jednostce Radiotechnicznej z Jeleniej Góry oraz Komendzie Wojewódzkiej Milicji we Wrocławiu.

Dlaczego wybudowano taki ,, mały blok ‘’ z wieloma pomieszczeniami na drugim i trzecim piętrze?

Dlaczego położono kilometry nie tylko kabli elektrycznych, ale telefonicznych?

Co nieco dla zainteresowanych kilka wiadomości z tamtych czasów wypłynęło i właśnie je przedstawiamy.

Budynek przeznaczono na hotel z podniesionym standardem. Ciemny aneks kuchenny, łazienka, salon i małym pokoik ciemnym aneksem kuchennym, salonem oraz przyległym do niego małym pokojem. Nie każdy z mieszkańców miał telefon stacjonarny, ale za to jak się wszystko słyszało, co się w mieszkaniach działo.  Nowych lokatorów z Powiatowego Sztabu Wojskowego, Jednostki Obrony Terytorialnej Kraju w Płakowicach i Funkcjonariuszy Komendy Powiatowej Milicji i paru innych dla niepoznaki działaczy w hotelu, właściciele’’ zakwaterowali. Plan był taki, aby rodziny zakładali, rodzinnie mieszkali i spokojnie i pod nadzorem żyli.

Pod nadzorem, bo za szatnią na zapleczu zawsze S B siedziało. Organ Bezpieczeństwa Państwa prowadził nasłuch rozmów nie tylko telefonicznych (Pion cenzury) mieszkańców bloku oraz gości tak jak w innych hotelach w Polsce normą bywało.   Zasłyszana rozmowa ,,Szef Powiatowego Sztabu Wojskowego – wiecie tow. Sierżancie co tam się u Was w domu działo nie dość żeście pijani byli żonie awanturę zrobili to jeszcze Was pół bloku słyszało. Nie po to w takim miejscu mieszkanie żeście dostali abyście publicznie awantury robili i innym spać nie dali.

Na parterze miała być stołówka, ale dla nowoczesności dzięki Janinie z P S S-u restauracja powstała z dwoma rzędami stolików.  Nazwa restauracji miała być inna ,, Konsumy’’, ale w końcu Pod Czarnym Krukiem ją nazwano. Dla podniesienia prestiżu wstawiono podest dla orkiestry, ale w zwykły dzień to tylko muzyka z radia grała. W powszedni dzień dopiero po trzynastej, kiedy serwowano obiady restauracja zaczynała się zapełniać. Każdy chciał szybko zjeść, ale więcej było klientów niż stolików, więc czasami stało się w kolejce.

Dla wtajemniczonych z tamtych lat to normalnością było, że przyboczną broń po pracy – służbie do domu się brało (nosiło się ją albo na pasku, szelkach, raportówkach zanim nie wróciło się do domu i do sejfu- kasetki schowało). Właśnie w tym czasie restauracja Kruk ,,militarną ‘’była.  Obiady i towarzyskie spotkania przy procentach się konsumowało.  Wielu gości bawiło się jeszcze po zamknięciu lokalu. Mundurowi, działacze partyjni i samorządowi urzędnicy posiadali specjalne karnety, na które obiady-konsumpcje bez marży kupowali.  Nie każdy może to pamiętać, ale na suficie parę lamp z wentylatorami wisiało. Po zakrapianej kolacji wielu wojskowych i nie tylko z wentylatorów strzelnicę sobie urządzili. Nie było nawet potrzeby i milicji wzywać.  Szatniarz szedł do domu delikwenta po żonę albo przez zaplecze na klatkę schodową i do domu odprowadzał. Rano przed otwarciem lokalu z Wak-u ( Wojskowej Administracji Koszar) w Płakowicach żołnierzy wysyłano. Przed otwarciem wszystko już było naprawione,… Wszystko, co miało być pomyte lśniło i pachniało czystością. Tak to Czarny Kruk nie tylko gastronomicznym lokalem był, ale swoją świeżością lśnił i o złotą patelnię wśród lokali w województwie się bił.

Nadszedł czas, gdy Powiatowy Sztab Wojskowy i OTK w Płakowicach zlikwidowano. Rodziny i żołnierzy do Bolesławca WKU (Wojskowa Komenda Uzupełnień) i Jednostki Radiotechnicznej w Jeleniej Górze wysłano. Wtedy Armia we Lwówku Śląskim ze społeczeństwem się rozstała. Chyba SB już dalej mieszkańców bloku nie podsłuchiwała.

W drugiej części na czerwono w skrzynkach rozdzielczych na głowicach kable znakowało/ telefony służbowe dla wtajemniczonych / W cz / i sieć się wykorzystywało i mieszkańcom stacjonarne telefony się zakładało. Pomału restauracja Pod Czarnym Krukiem zwykłym lokalem dla wycieczek i mieszkańców się staje, z mieszkańcami i tym, co z Wak-u elektrykiem naprawiał wentylatory i kolegami, co z nimi zakładałem w restauracji i budynku telefony na długie lata się rozstałem. Po tylu latach z tego świata znajomi po ubywali, Stasiu, co strzelał i jego żona Janina Rysiek elektryk Jan Władek Edward i inni cośmy w tym lokalu – mieszkaniach bywali widzieli, przeżyli i w tajemnicy trzymali i telefony zakładali.

Aleksander Paszczyński

Wspomnienia Aleksander Paszczyński / infolwowek24.pl

 

Facebook Comments
Podziel się

4 przemyślenia nt. „Restauracja pod specjalnym nadzorem ,,Czarny Kruk’’ we Lwówku Śl.

  1. Do Anonim. Mi też się wydaje, że ta opowieść o bloku w rynku dla KW i żołnierzy z Jeleniej Góry nie trzyma się kupy. Potem jest że miał to Organ Bezpieczeństwa Państwa. Moim zdaniem to kilka lokalnych historyjek plus kilka mieszkań dla służb mundurowych. Bardziej widocznego miejsce nie było w mieście? Jaki żołnierz z Jelonki by tu jechał by spać i wracać do pracy do Jelonki. Tam było mnóstwo mieszkań. No i wojsko razem z milicją i SB i OBP. I te strzały, dokładnie, to by była plotka głośna na cały Lwówek.

    Odpowiedz
  2. Urodziłem się w Lwówku,jak również mieszkalem w tym bloku od 1966r. Pamiętam,jak go budowano,bo wraz z kolegami wchodzilem do wykopu pod fundament.Wszyscy wiedzieli,że bedzie to hotel .Nim wybudowano 1 piętro ,również wiadome było,że będzie lokal gastronomiczny ,,Pod Czarnym Krukiem ,,Nie była to żadna tajemnica.Widziałem na własne oczy radość i płacz ludzi,którym przydzielono te lokale.To byli ludzie z różnych środowisk z ulic np.Sienkiewicza czy Orzeszkowej oraz okolic.Mieszkali tam również, dzielnicowy oraz oficer WKU Bolesławiec.Wszyscy to wiedzieli .O ,,strzelnicy,, w restauracji,pierwszy raz słyszę.Nigdy nie słyszałem takich odgłosów.O takich faktach faktach ludzie by się dowiedzieli,czy to w sklepie spożywczym,czy u fryzjera itd.Miałem również kolegów, którzy służyli w OTK w Plakowicach i o takim faktach bym wiedział.Zaeragowalem na ten artykuł ,bo nie można wszystkich rzucać do jednego worka i pisać,że sąsiad donosił na sąsiada do SB czy MO.To niesprawiedliwe.Może to tylko dotyczyć konkretne osoby.Kocham te miasto,choć tam już nie mieszkam.Szanowalem tych ludzi z którymi mieszkałem.Moim wnukom opowiadam i pokazuję co się zmieniło i to tylko z dobrej strony.Odwiedzam często moje miasto,patrzę na blok w którym dorastalem, na ,,Czarny Kruk,, gdzie czasem jadłem obiad.Pamiętam gdzie się urodziłem i przekazuję moim potomnym.Pozdrawiam Wszystkich mieszkańców Lwówka Śląskiego.Z poważaniem.

    Odpowiedz
  3. Prosimy o więcej informacji dotyczących Powiatowego Sztabu Wojskowego, Jednostki Obrony Terytorialnej Kraju w Płakowicach.( obecnie część Lwówka Ślaskiego). Dziękuję.

    Odpowiedz
  4. Czytając ten artykuł mogę tylko powiedzieć że to prawda. Co prawda mieszkali tam dla niepoznaki też i zwykli mieszkańcy.Jednak były w tym bloku pomieszczenia wyznaczone stricte dla UB i MO w celu podsłuchiwania i inwigilowania wyznaczonych mieszkańców. Jeśli ktokolwiek twierdzi że to bzdura, to albo niema pewnych informacji na ten temat , albo też nie na rękę komuś by o tym pisano. Dlaczego ?.Nie chodziło o obserwacje tylko tych mieszkańców z bloku ,ale i okolicznych .Najlepszym kamuflażem było tymczasowe zameldowanie by łatwiej scalił się ze społeczeństwem i mógł zyskać zaufanie inwigilowanego środowiska. Po dziś dzień po mieście spacerują byli podsłuchiwacze i patrzą w oczy sąsiadów na których cyklicznie kablowali. Dobrze że po latach obecna władza ucięła nieco koryto komunistycznych inwigilatorów, obniżając emerytury . Natomiast sam autor artykułu powinien przemyśleć czy mimo upływu czasu nie pisze zbyt dużo o minionym systemie , było bowiem coś takiego jak tajemnica służbowa.Mój ojciec musiał podpisywać pewne stosowne dokumenty zobowiązujące Sądząc po informacjach zawartych w artykule to i Pan jako autor też najprawdopodobniej coś podpisywał, inaczej tej całej wiedzy by nie było.Nie żywię urazy, ani też nie próbuję strofować.Są jednak ludzie i świnie , a ktoś mało życzliwy może szukać problemu w całej sytuacji.Dobrze że Pan opisuje mało znane epizody ówczesnego życia społecznego.Niektórym może gul skakać, niektórym łza zaświeci , a jeszcze inni grzmieć będą. Kto będzie grzmiał ? Odpowiedź sama przychodzi po latach. Szacunek dla wszystkich .

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.